czwartek, 15 grudnia 2016

15. Jest jednak nadzieja!

Zanim przeczytacie rozdział przyjmijcie nasze przeprosiny..! Długo było tu cicho, ale tak to już czasem bywa. W ferie przygotujcie się na wielki powrót naszego teamu! Nowe rozdziały, nowe przygody i jeszcze więcej śmiechu niż dotychczas! 
Kochani fani, wiemy, że jest Was tak mało, że można Was zliczyć na palcach jednej ręki i w sumie chyba wszyscy czytający to nasi znajomi, ale pisanie dla Was jest czymś wspaniałym! To, że w ogóle chcecie nas czytać jest dla nas dużą motywacją :) Kochamy Was <3
Zapraszamy do lektury...

3..

2..

1..

Brian: * Może jak będę tu długo siedział to strażnik sobie pójdzie… muszę mieć jakiś plan awaryjny, jakby mnie znowu przyłapał. Będę udawał zagranicznego reportera! Przecież nie muszę znać koreańskiego za dobrze.*
Brian po cichu wyszedł z kabiny i umył ręce. W sumie sam nie wiedział czemu, może podświadomie oddalał moment spotkania strażnika na holu? Podszedł do drzwi z łazienki, uchylił je lekko i zajrzał na korytarz. Prawa strona pusta, lewa.… też. Brian poprawił koszulę i wyszedł. Szedł przez korytarz nasłuchując przy każdych drzwiach, w poszukiwaniu znajomych mu głosów kuloodpornych. Zobaczył, że jedne drzwi się otwierają i wychodzi z nich menadżer, Brian błyskawicznie schował się za rogiem
Brian *Uff.. było blisko. Hmm… skoro menadżer wyszedł, to oznacza że chłopaki są tam sami i razem wymyślimy co dalej.*
Blondyn upewnił się, że menadżera już tam nie ma i pobiegł do salki ćwiczeń idoli.
Otworzył drzwi i zobaczył Rapmonstera rozmawiającego ze strażnikiem i Jimina, który już szykuje się żeby go przywitać. Brian dyskretnym gestem pokazał Chim chimowi , że ma udawać że się nie znają i że muszą uważać na strażnika. Na szczęście, Chim chim szybko załapał o co mu chodzi i na poczekaniu coś wymyślił.
JImin: Ooo… a to jest Pan…. Robert…  On miał nagrywać nasz dance practise… emm tam jest kamera, może pan się z nią zapoznać.
Rapmon: Ee.. W takim razie my się zabieramy do pracy. Miło było z panem porozmawiać, miłego dnia życzę - i odprowadził nieco  zdezorientowanego strażnika do drzwi.
V: Uff ale nam się udało… Robercie hahahaha
Jin: Brian, jak ty to zrobiłeś??
Brian: Sam nie wiem,  jak mi się to udało... Ale teraz  to nie jest najważniejsze. Jimin.. Robert, serio? Przecież strażnik i tak mnie nie zna, mogłeś powiedzieć do mnie po imieniu.
Jimin: Ale tak było śmieszniej!
Brian *facepalm* :  Heh. Dobra, dobra, lepiej mi powiedzcie co się stało. Nie odbieracie telefonów, ani nic, dziewczyny wychodzą z siebie, myślą że się na nie obraziliście, ale mam nadzieję że nie mają racji..
Bangtani: Nie no co Ty!!
Hope: Menadżer odciął nam kontakt ze światem. Brak telefonów, internetu i mamy zakaz spotykania się z wami….
Suga: Lepiej żeby cie tu menadżer nie zobaczył…
Brian: Chyba mam pomysł. Ale najpierw mi powiedzcie czy serio nagrywacie to dance practise?
Suga: Tak, ale nie ma kto nagrywać. Jak ustawiamy kamerę nieruchomo to się nie mieścimy w kadrze.
Brian: To ja was nagram, znam się co nieco na tym, a w tym czasie pomyślę jak przekonać do nas waszego menadżera.
Kookie: To co? Zaczynajmy! Brian, kamera leży w rogu, ładuje się.
Brian nagrywał , chodził po całej Sali. To zbliżenie, to z daleka, to jedna osoba,  to wszyscy. Zachowywał się jak profesjonalista, dowodził chłopakami,  a oni słuchali się go jak posłuszne szczeniaczki.
Gdy skończyli nagrywać chłopaki poszli się przebrać i napić, a Brian na szybko poskładał filmik w całość. Nikt z obecnych nie zauważył, że całej tej sytuacji przygląda się menadżer. Stał w drzwiach, ale nic nie mówił. W końcu podszedł do Briana.
Menadżer: Nie pytam już jak się tu dostałeś i czemu to wszystko robisz, ale pokaż mi proszę efekt końcowy tego całego cyrku.
Brian, aż odskoczył z przerażenia.
Brian: W sensie, że filmik mam pokazać.. proszę Pana?
Menadżer: Tak, o to właśnie proszę.
Blondyn podłączył kartę, załadował swoje dzieło na laptopie i gdy wszyscy zebrali się około niego puścił  je.
Wszyscy stali jak zamurowani, Na koniec menadżer zaczął klaskać.
Menadżer: No, no masz szczęście,  że nie zmarnowałeś naszego czasu.
Brian: Emm.. dziękuję, chyba… - chłopak był nieco zmieszany.
 Men: Namjoon , przyprowadź go do mojego gabinetu za 5 minut.
Rapmon: Tak jest.
Menadżer wyszedł z sali nie patrząc na nikogo i nie żegnając się.
Brian: Trochę się boję.. O co może mu chodzić? Myślicie, że był zły, czy był bardzo zły? Wy go lepiej znacie.. Powiedzcie coś! - Brian jeszcze nigdy nie był taki zestresowany, co zauważyli również bangtani.
Jimin: Spokojnie stary, przecież nie może ci nic zrobić.
Suga: Poza oskarżeniem go o wtargnięcie nielegalnie do wytworni i tym podobne...
Hopie: Nie strasz go hyung..  Wszystko będzie dobrze!
Rm: Chodź młody, lepiej żeby nie czekał na ciebie zbyt długo.
Brian szedł za liderem jak na skazanie. Bał się, że będzie miał problemy, bo faktycznie nie powinno go tu być. Wcześniej o tym nie myślał, ale mógł wpakować  w większe kłopoty nie tylko siebie ale i chłopaków. 
Rapmon wskazał na drzwi.
Rm: To tutaj, trzymaj się - otworzył mu drzwi i odprowadził go wzrokiem .
Brian kiwnął mu głową i zniknął za ścianą.
.....................................................................................................................................
Men: Usiądź proszę.
Brian był bardzo spięty, ale starał się tego nie pokazywać.
Men: Chciałem porozmawiać z tobą na osobności, bo mam dla ciebie pewną propozycję. Jak pewnie zauważyłeś, chłopaki nie maja kamerzysty ponieważ nasz poprzedni operator musiał.. odejść. Brian*brzmi jakby go zamordowali czy coś....*- A dzisiaj bardzo nam pomogłeś, pomimo że nie powinno cię tu być, dobrze się spisałeś.Co prawda twoje zachowanie nie było godne naśladowania, ale wykazałeś się sprytem, inteligencją i zaradnością, a na dodatek masz talent. Pewnie nie powiesz mi, jak udało Ci się przejść, przez strażników i recepcje...
Brian: Dziękuję... Chyba... Albo przepraszam? Sam już nie wiem,  co mam powiedzieć.
Men: W dodatku całkiem nieźle mówisz po koreańsku. Tak, to były komplementy, chciałbym ci zaproponować u nas posadę, jako kamerzysta i fotograf.  Mówię oczywiście o bangtanach. Byłbyś zainteresowany?
Brian: Ojejku, ojej... ale moment! -ocknął się - Pod jednym malutkim warunkiem.
Men: Tak?  Słucham.
Brian:  Proszę pozwolić chłopakom widywać się z resztą moich przyjaciół. Widział ich Pan przed domem chłopaków..-  ściszył głos, bo nie był pewien jak menedżer zareaguje.
Men: Nie jestem co do tego przekonany. Boję się skandalu.
Brian:  Jeśli mogę przerwać... Widywaliśmy się z kuloodpornymi od początku wakacji i nikt nas nie widział. Z całym szacunkiem, ale nawet Pan nie miał o tym pojęcia, a za razem chłopaki nie zaniedbywali swoich obowiązków.
Men: Hmm faktycznie..  przez ostatnie 1,5 tygodnia chłopaki byli bardziej zmotywowani i ciężko pracowali... Dam ci znać jutro co postanowiłem, a ty wtedy zdecydujesz się czy przyjmiesz moją ofertę. Idź pożegnać się z chłopakami, ale jeszcze nic im nie mów!
Brian: W porządku, dziękuję bardzo i do usłyszenia.
Men: Do widzenia.
Brian wyszedł z gabinetu bardzo zadowolony, nucił coś pod nosem. Jak pomyślał o tym, jak dziewczyny się ucieszą z tej nowiny, to aż podskoczył z radości. Wszedł do sali treningowej zespołu, z uśmiechem na twarzy.
Jin: I co ? I co?
V podbiegł do chłopaka i oglądał go z każdej strony.
V: Jesteś cały! W końcu wróciłeś, myślałem że już nie wrócisz... Jak nasz poprzedni kamerzysta -  poszedł na taką rozmowę, to już go później więcej nie zobaczyliśmy….
Brian*hah! Czyli jednak!*
Jimin: Powiedz nam  coś, jak było?
Brian tajemniczo się uśmiechnął pomachał na pożegnanie i  wyszedł.
......................................
Lottie: Gdzie on poszedł? Beze mnie! Pfff pewnie mnie zdradza. Jakaś koścista Chinka, albo inna skośno-żółta,  jest teraz w objęciach tego podłego chłopaka!  
Mia: Nieeee, na pewno nie . Jestem pewna, że miał coś ważnego do załatwienia i jak wróci to nam o tym opowie.
Dziewczyny zajmowały się swoimi sprawami. Ricky myła naczynia, bo dzisiaj była jej kolej, a nienawidziła tego chyba najbardziej  ze wszystkich domowych obowiązków. Mia czytała sobie książkę a Emma jej przeszkadzała.  Lottie chodziła wścieka w kółko po apartamencie i coś mamrotała pod nosem. W momencie gdy Mia już nie mogła wytrzymać i z trzaskiem zamknęła książkę, do holu weszła Stevie.
Stevie: Cześć wszystkim! - dziewczyna pochyliła się by odwiązać buta. Ricky, która była w tym czasie w kuchni usłyszała huk a potem krzyk dziewczyny i śmiech Briana.
Brian: Hahahhahah przepraszam, hahaha nie mogę, nie chciałem.. Żałuj, że się nie widziałaś w tym momencie. Hahahhahah, wszystko w porządku? -podał jej rękę i pomógł wstać.
Stevie: Hahahhahah moja dupa, ale to boli hahah.
Brian:  Nie uwierzycie co się stało!
Lottie:  Co!? To że uderzyłeś Stevie drzwiami?  To już wiemy, nic ciekawego...*napięcie rośnie*

Brian: Nie, nie to.. - poczuł się zgaszony, ale entuzjazm mu nie opadł - chodźcie do salonu i wam wszystko opowiem.

poniedziałek, 3 października 2016

14. "I co teraz?"

Stevie: To my już lepiej pójdziemy. Dziewczyny pomachały dyskretnie kuloodpornym i razem z Brianem poszli w stronę apartamentu. Menadżer w tym czasie ostrym tonem powiedział idolom, że poczeka na nich w dormie. V: I co my teraz zrobimy?! Jimin: Aaaaa, już po nas! Rapmon: Spokojnie, spokojnie, coś wymyślimy… Jin: Nie, nic nie wymyślimy, widział nas z nimi, a na dodatek go okłamaliśmy. J-Hope: No nie do końca go okłamaliśmy, bo rano czuliśmy się potwornie. Suga: No to idź i mu powiedz, że się upiliśmy, rano mieliśmy kaca, a tak w ogóle to spaliśmy w apartamencie fanek. Kookie: Ja ich nie traktuje jak fanów, a jak przyjaciół, ale to i tak nic nie zmienia. Chodźmy do dormu, może menadżer nie jest taki zły na jakiego wygląda... Jimin: Kook.. znasz go, on się łatwo denerwuje, zwłaszcza jeśli chodzi o fanów i wizerunek BigHitu. Rapmon: Idziemy, bo im dłużej tu stoimy tym bardzie pogarszamy sytuację. Bangtani weszli do korytarza, w ciszy pomaszerowali do windy. V, któremu zawsze sprawia to frajdę, wcisnął odpowiedni guzik z numerem piętra i pojechali. Gdy wyszli z kabiny, w drzwiach czekał już wściekły menadżer. Wpuścił ich do pokoju, kazał usiąść na kanapie i zaczął: Men: Co wy sobie w ogóle myślicie? Macie coś w tych wielkich łbach? Zatruliście się hmm? No bardzo ciekawe, ale nie przeszkadzało wam to żeby spotkać się z fanami? Rapmon: Menadżerze.. to nie tak jak myślisz.. Men: Tak, to ja wam powiem co myślę , a wy mi powiecie czy się mylę. Jak dla mnie to prosicie o dzień wolnego, okłamujecie mnie, a co najgorsze, spoufalacie się z fanami! Wyobraźcie sobie, że zobaczyłby was ktoś inny, jakiś inny fan, co by wtedy było? Powiem wam co by było! Afera na całą Koreę „ BTS spoufala się z zagranicznymi fanami” „Bangtani wolą zagraniczne ARMY od Koreańskich”„Idole zespołu BTS mają romans z zagranicznymi fanami? „ To jest jak ja to widzę. Chcecie takiego skandalu? Nie myślcie sobie, że jesteście tacy wspaniali, żeby poradzić sobie z takim skandalem! Rapmon: Przepraszamy bardzo… ale my naprawdę źle się wszyscy rano czuliśmy, a oni nam tylko pomogli… Jimin: Psstt.. nie pogrążaj nas, bo się dowie o nocce u nich- wyszeptał do lidera, tak, że menadżer nie usłyszał. Men: Wszyscy oddajecie mi telefony, macie zakaz kontaktu z kimkolwiek poza mną i osobami z BigHitu przez najbliższy tydzień. Zrozumiano? V: Ale jak to? Mamy siedzieć przez tydzień jak w więzieniu? Men: Tak, bez telefonów, internetu, dzięki temu skupicie się na ćwiczeniach, niedługo będziecie nagrywać dance practise, musicie się przygotować i ciężko pracować. Ostatnio dałem wam za dużo wolności i zaufania i źle na tym wyszedłem. YoonGi ty też oddaj swój telefon. Suga: Ale przecież oddałem… Men: Ten drugi, przecież wiem, że masz dwa. Żadnych przekrętów. A i zapomniałbym, nawet jak już minie tydzień waszej kary, macie kompletny zakaz spotykania się i kontaktu z tamtymi fanami. Zrozumiano? Kookie: Nie podoba mi się to... - wyszeptał. Jimin: Ale oni nie zrobili nic złego. Men: Rozpraszali was i odciągali od obowiązków. Już ich nie ma , zapomnijcie o nich. Koniec tematu, żadnych dyskusji. Skoro już obiecałem, że dzisiaj możecie odpocząć to na dzisiaj wam dziękuję i do zobaczenia jutro na próbie. Menadżer wstał, pożegnał się z zespołem, a gdy drzwi zatrzasnęły się za nim, chłopcy spojrzeli po sobie nerwowo. Każdy z nich wiedział, że to będzie gorsze niż więzienie. Nie mają kontaktu ze światem zewnętrznym, a przecież tyle co wymienili się numerami z dziewczynami i Brianem i na pewno będą chcieli się skontaktować. V: Musimy coś wymyślić. Na pewno jest jakiś sposób poza telefonem i internetem żeby dam im znać, że jesteśmy uwięzieni. Jimin: Hahah taak, wyślij im gołębia pocztowego. Rapmon: A zwykła poczta? Ktoś pamięta adres? Hope: Nie pamiętam, a poza tym nie uda nam się wysłać listu tak, żeby nikt nas nie zobaczył i nie rozpoznał. Znowu będzie się menadżer wkurzał, że narażamy nasz wizerunek i tak dalej... Rapmon: No tak… Jin: A może zróbmy warty przy oknie i patrzmy czy przypadkiem nie przechodzą koło naszego dormu i jak ich zobaczymy to zrzucimy wiadomość? Suga: Wydaje się żałosne… ale jak na razie, najbardziej sensowne ze wszystkich pomysłów. Kookie: Z tego co mówiła Emma, oni lubą spacerować po mieście wieczorem, więc napiszmy im list, a wieczorem będziemy patrzeć czy nie idą. Jin: Ja najładniej piszę, idę po kartkę. Wszyscy usiedli przy stoliku, Jin zapisywał to co mu dyktowali i w ten sposób powstał nie za długi, ale wyjaśniający wszystko list, Łącznie z prośbą o wymyślenie sposobu by wciąż mogli się spotykać. W tym samym czasie w apartamencie dziewczyny zaczęły wydzwaniać do kuloodpornych, by spytać się jak tam po rozmowie z menadżerem. Emma: Czemu Suga nie odbiera? Może ma wyciszony telefon? Ricky: Hmm Hobie też nie odbiera… Lottie: Jin i Jimin tak samo. Brian: Może akurat mają próbę? Mia: No może.. ale V mi kiedyś mówił, że oni mają próby rano i w południe, ale wieczory mają wolne… prędzej w nocy nagrywają czy ćwiczą ale wieczory mają wolne… Stevie: Dziwne, jak ja dzwoniłam do Kookiego to włączyła się poczta głosowa od razu… jakby miał wyłączony telefon. Brian: Coś musi być na rzeczy, ale nic nie poradzimy. Chociaż… chodźmy na spacer, pod ich dorm, może gdzieś ich tam spotkamy, jeśli mają wolne wieczory to może akurat też wyjdą na spacer. Przyjaciele ubrali się i wyruszyli do miasta. Jak zwykle humory im dopisywały, ale każdy choć odrobinę zastanawiał się czemu chłopaki nie odbierają telefonów. Wkońcu Mia nie wytrzymała. Mia: A może się obrazili? Ricky: A niby czemu by mieli? Emma: Z jednej strony nie ma powodu, a z drugiej to przez nas mieli kłopoty, gdyby nie awaria prądu w naszym domu, nie stało by się to wszytsko, nie upili by się, menadżer nie zauważył by ich z nami i wrócili by na noc do dormu… Ricky: Co jeśli przez nas mają duże kłopoty? A jeśli faktycznie będzie przez to jakiś skandal? Brian: Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Lottie: Może faktycznie akurat nie mają czasu… Stevie: Patrzcie do okna ich dormu, ktoś się tam rusza.. może nas zobaczą? Emma: Pomachajmy im! *W dormie* Jin: Kookie teraz ty stań przy oknie. Ja muszę do toalety, a poza tym już długo patrzę za nimi. Kookie: Okej. To idź do tej łazienki ja za sekundkę tam będę tylko dopiję herbate. Akurat w czasie gdy Jin odszedł od okna, a Cisatek pił herbatę, pod dormem stali przyjaciele i machali Bangtanom. Ricky: Chyba nas nie zobaczą… to bez sensu, chodźmy. Mia: Szkoda… ale plan był dobry. To co idziemy na lody? Lottie: Jestem za! Emma; To chodźmy. I w taki sposób, przez niecierpliwość przyjaciół i herbatę Kookiego, plan z listem się nie powiódł. Następnego dnia dziewczyny znowu próbowały dodzwonić się do chłopaków, ale bez skutku. Wszystkim włączała się poczta głosowa. Spróbowały raz odwiedzić ich w dormie, ale oczywiście, tak jak się domyślały, nie wpuszczono ich. Jednak dla reszty świata są oni zwykłymi fanami i nie mają wstępu do dormu chłopaków. Któregoś dnia udało się Jiminowi i Kookiemu wyjść niezauważonym z mieszkania, poszli do apartamentu przyjaciół, ale nikogo nie zastali w domu. Pech chciał, że dziewczyny z Brianem wyszli akurat do miasta. Idole mieli wiele pomysłów jak się skontaktować z przyjaciółmi, ale za każdym razem się mijali. Gdy idole szli na poszukiwania, paczka przyjaciół wpadała na ten sam pomysł i zawsze się mijali. Pewnego dnia Brian już nie wytrzymał. Dziewczyny całymi dniami marudziły, obwiniały się i zastanawiały co się stało z chłopakami. Brian: Wychodzę na chwilę. Nie czekajcie na mnie, potem wam wszystko opowiem. Lottie: Poczekaj tylko ubiorę buty. Brian: Nie, nie. Idę sam. Lottie: Pff, nie zamierzałam iść z tobą-udawała obrażona Lottie. *Hah, nie chce iść ze mną? To zobaczy jak to będzie jak ja nie będę chciała z nim gdzieś iść* Brian ubrał się i wyszedł. Poszedł w stronę BigHitu i zastanawiał się jak on się tam dostanie. Wszedł do holu i zauważył recepcjonistkę, która już na samym wejściu go zatrzymała. Recepcjonistka: A pan do kogo? Brian udawał, że stara sobie przypomnieć nazwisko . Oparł się o ladę recepcji i zauważył otwarty notatnik. „12.30- wywiad z Homme „ Brian: Miło mi. Ja mam dzisiaj umówiony wywiad z Homme. Wyciągnął swoją kartę stałego klienta z kawiarni i machnął przed nosem recepcjonistki. * Może się nabierze, że to wizytówka* Kobieta spojrzała podejrzliwie na Briana. Recepcjonistka: W...porządku.. odparła z niepewnością.- Homme z menadżerem będą pana oczekiwać na 10 minut. Brian: Dziękuję i miłego dnia. Chłopak zmierzał w kierunku korytarza i myślał co dalej. Stałnął, a przed nim był hol i z 15 drzwi. Brian: Które mam wybrać? Gdzie iść? Sprawdzę może każde po kolei, albo jak dobrze się wsłucham to usłyszę gdzieś chłopaków. Gdy tak stawał przy każdych drzwiach i nasłuchiwał, w końcu zainteresował się nim strażnik. Strażnik: A pan co tu robi? Brian: Emm ja … szukam toalety- wskazał na drzwi łazienki i pobiegł w ich stronę. Strażnik: Proszę się zatrzymać! Brian: Nie mogę! - I zatrzasnął się w kabinie - I co teraz?

niedziela, 18 września 2016

13. "Nie! Co?Nic!"

Wszyscy z zaciśniętymi zębami słuchali jak lider rozmawia z menadżerem i nie mogli opanować zdenerwowania. W końcu chłopcy powinni być bardziej zdyscyplinowani, jak to na przykładnych Idoli przystało.

Rapmon: Baaardzo dziękujemy! Jutro wszystko odpracujemy, obiecuję.

Menadżer: Ja mam nadzieję, rozłączam się.

Rapmon odłożył telefon i z ulgą przekazał reszcie, że mają dzisiaj dzień wolnego.

W tym czasie menadżer pomyślał, że wpadnie na chwilę do chłopaków do dormu ustalić plany na następny dzień, by nie marnować już jutro czasu.

W mieszkaniu wszyscy powoli zwlekali się z łóżek, a raczej z podłogi na której spali. Nie było to dla nich łatwe, ich organizmy źle zniosły nadmiar alkoholu. Gdy do każdego dotarło, już że jest poranek i muszą wstać zaczęli narzekać na wszytsko.

V: Aishhh, boli mnie głowa, chce mi się pić..

Jimin: Nie narzekaj, nie tylko tobie jest źle.

V: Głodnyyyyyyy!

Hope: Kookie! .. Kookie jesteś gdzieś? Wisisz mi śniadanie, wygrałem z tobą zakład.

Kookie: Ja nie chce… muszę?

Hope: Prooooszę!

V: Mnie też zrobisz?

Kookie: Jesteście straszni!

Stevie: Ja ci pomogę! Jin, Ty też wstawaj, chyba tylko ty jedyny wśród pozostałych wiesz chociaż jak pokroić pomidora haha.

Jimin: To ja porozkładam talerze. Tae, wstawaj i noś talerze, będę ci dyrygował.

V: Pff!

W czasie gdy Stevie, Kookie i Jin przygotowywali śniadanie, V i Jimin sprzeczali się kto ma zanieść ostatni talerz, ponieważ każdy z nich zaniósł już po tyle samo.

Jimin: Ja już zaniosłem 7 talerzy, twoja kolej.

V: Ja też tyle. Nie będę nosił więcej niż ty.

Jimin: Ale ja nie mogę się przemęczać… muszę dbać o siebie.

Stevie: Chłopaki, zanieście po pół talerza.

V: Świetny pomysł!
JImin: Ty głupku, jak niby mamy to zrobić?

Ricky: Dajcie mi to, głowa mi pęka od tych waszych kłotni!

JImin i Tae spojrzeli posobie z zadowoleniem i poszli usiąść koło Hobiego.

Emma w tym czasie nawet nie podniosła się z materaca i przeglądała instagrama na telefonie.

Emma: Ricky! Widziałaś nowe zdjęcie Chanyeola na insta? Ma te czerwone włosy co w Monster! Ale on w nich super wygląda…

Ricky: Pokaż! Ahhh Chaniii, jest idealny.

Emma: A widziałaś shooting do Mv Monster? Wczoraj dodali.

Ricky: Nie… wczoraj oglądałam tylko krótki wywiad z Bambamem. Ja tak uwielbiam jego pućki.

Jimin: Pućki?? Że co?!

Emma: No takie urocze policzki ma.

Hope: Pff też mi coś, wygląda jak dziecko.

Rapmon: Co się czepiasz? Zazdrosny?

Hopie: Hah niby o co?

Emma: Bam bam jest słodki, ale nie jest tak utalentowany jak Yeol. Gra na gitarze, śpiewa, rapuje…

Suga: A na pianinie umie grać? Pewnie, że nie… Też mi sztuka brzedękolić na gitarze…

Mia: A tak właściwie.. Stevie kogo ty biasujesz? Bo Biasów dziewczyn znam , a ty nam jeszcze nie powiedziałaś.

Stevie: Ja ? Ja oczywiście biasuje Kooka.- stwierdziła pogodnie i uśmiechnęła się do Ciastka.

Wszyscy zamilkli i spojrzeli w stronę maknae. Obserwowali jak się zachowa, ale ten zachowywał się jak nic nie usłyszał.

Kookie* Serio? Czy ja dobrze usłyszałem? Że.. mnie lubi najbardziej? Hmm… to by wyjaśniało wczorajszy pocałunek.. muszę z nią o tym pogadać, nie mogę tak tego zostawić. Jak oni się na mnie gapią! Udawaj, że nie słyszałeś, nic nie słyszałeś!*

Stevie spojrzała na zamurowanych z wrażenia kolegów.

Stevie: No co? Lubię jak śpiewa. Z tego co mi mówiła Emma to ona biasuje-

Emma: JB, JB z Got 7!-z przerażeniem wykrzyczała.

Stevie: A nie mówiłaś…

Emma: Nie! – ostrym spojrzeniem dała do zrozumienia, żeby siedziała cicho, i delikatnie wskazywała głową na Sugę.

Stevie zrozumiała tajemnicze gesty blondynki.

Stevie: No tak, właśnie JB… O nim mi mówiłaś…

Ciastek podszedł do swojej fanki, wziął ją za rękę i zaprowadził do korytarza. To było jedyne puste miejsce. W każdym innym pokoju ktoś był. Jednak 13 osób w jednym apartamencie to dużo, a nawet bardzo dużo. Mimo, że apartament był ogromny dało się poczuć ciasnotę w takiej licznej ekipie.

Kookie: Stevie.. emm .. ja chciałem zapytać o wczoraj… o.. o ten pocałunek… Pamiętasz to?

Stevie: A… no tak.. Ja pamiętam... To dlatego,że po alkoholu staję się odważniejsza…

Kookie*Odważniejsza? Nie powiedziała, że robi głupie rzeczy, że nie myśli ani nic w tym stylu, po prostu odważniejsza.. tak jakby zawsze chciała to zrobić, tylko nie miała odwagi? Nie… albo? Aishh! Za bardzo wszytsko analizuje!*

Stevie: Kook?..Kook? jesteś tam?-machała ręką przed twarzą nieobecnego myślami chłopaka.

Kookie: Tak…

Stevie: Ja przepraszam za to, to się więcej nie powtórzy, obiecuję!

Kookie: Nie!

Stevie: Co?!

Kookie: Nic!

Stevie była bardzo zaskoczona reakcją Kookiego. Z resztą mina Ciastka też wskazywała na jego zdziwienie.

Stevie: Hahha.. nie wiem co to było, ale nie ważne- przytuliła maknae na zgodę i poszli do jadalni na śniadanie.

Zasiedli do stołu i zaczęli jeść. Wszystkim bardzo smakowało. Chłopaki jeszcze nie jedli „europejskiego” śniadania. Mia poprosiła Rapmona, by ten podał jej sok pomarańczowy, ale Rapmon nie bez powodu znany jest ze swoich zdolności niszczycielskich. Gdy podniósł dzbanek, urwało się ucho i sok rozlał się na spodnie Jimina.

Jimin: Nie byłbyś sobą, gdybyś czegoś nie zepsuł, co nie liderze?

Rapmon: Nie gadaj tylko idź się przebrać.

Jimin: Pff… i jak zawsze nie przyznasz się do błędu. Tylko w co ja mam się przebrać?

Brian: Mogę ci jakieś dresy pożyczyć. Chcesz?

Jimin: Jakby to nie był problem..

Brian: Spoko spoko, chodź ze mną to ci je dam.

Brian z Jiminem poszli w kierunku pokoju chłopaka Lottie, mijając po drodze budowlę z kartonowych pudełek. Żaden się nie odezwał, ale oboje przyglądali się i zastanawiali skąd to się tam wzięło. Brian mało co pamiętał z poprzedniego wieczoru. Chłopak wygrzebał z szafy spodnie dresowe i jakąś czystą koszulkę , pokazał wokaliście gdzie jest łazienka żeby się przebrał i wrócił do jadalni.

Emma: Ej, a gdzie jest Lottie?

W tym samym momencie w apartamencie rozległ się wrzask, a zaraz po nim trzaśnięcie drzwiami.

Ricky: Nie jestem pewna, ale Lottie jest chyba w łazience…

Jimin: Aaaa.. ja przepraszam…..! Ja nic nie widziałem! Brian mi kazał.. przepraszam…

Lottie: Chcesz zginąć?!

Jin: Jimin! Coś ty zrobił?

Do jadalni wszedł speszony Jimin, cały czerwony na twarzy.

JImin: Ja.. nie .. nic… ja nie chciałem…

Kookie: Czemu jesteś taki czerwony na twarzy hyung?

Jimin: Ja nic nie widziałem, ja nie chciałem.

Hopie: Hahah taki z niego zawsze kozak, a teraz tak się speszył.

Lottie wyszła z łazienki, siadła do stołu i dokończyła śniadanie. Nie odezwała się ani słowem, nie patrzyła na Jimina. Wtedy Jimin nie wytrzymał.

Jimin: Lottie, ja przep-

Lottie: Nie wiem o czym mówisz. Tego nie było ok? Nie mówimy o tym, nie przepraszaj, zapomnij. To się w ogóle nie zdarzyło, ok? Tak będzie łatwiej.

Jimin nerwowo przełknął ślinę i przytaknął.

Lottie: W takim razie podaj mi proszę dżem. XD

Jimin: Już się robi.

Suga w tym czasie rozmawiał z Mią o filmie, który jak się okazało oboje bardzo lubili.

Suga: Hahah spójrz tylko na Jimina. Nigdy go nie widziałem takiego. Nie wnikam co tam się stało, ale warto było, bo Jimin nigdy się tak nie zachowywał.

Mia: Noo.. jak takie 5-cio letnie dziecko, które zobaczyło coś, czego nie powinno haha.

Emma: Hej… chodźmy się gdzieś przejść.. nie mogę tak siedzieć i nic nie robić, ruszmy się gdzieś.

Ricky: W sumie.. można by gdzieś iść.

Hope: Czekajcie, zanim zaczniemy robić coś ambitniejszego, chce mieć wasze numery telefonow!

Stevie: W sumie, dobry pomysł. Dzięki temu będzie nam łatwiej w razie czego.

Cała 13 zaczęła wymieniać się numerami telefonów, w efekcie czego powstał chaos. Ostatecznie Brian i Namjoon wzięli kartki papieru i na jedej zapisali numery do dziewczyn i Briana, a na drugiej telefony do kuloodpornych. To było najlepsze rozwiązanie, Mia powiesiła kartkę z telefonami chłopaków w zaszczytnym miejscu - na lodówce, a Jin zabrał drugą do plecaka, żeby się nie zgubiła.

Jin: Okej to pozbierajcie swoje rzeczy chłopaki, teraz pójdziemy się przejść, a potem nas odprowadzicie do dormu?

Mia: Okej! To chodźmy.

Wszyscy zaczęli się kręcić po mieszkaniu, szukając swoich rzeczy. Telefonów, kluczy, i każdy kto przechodził koło budowli z kartonowych pudełek zatrzymywał się i zastanawiał co to w ogóle jest, skąd się to tam wzięło i kto to zrobił.

Rapmonster: Gotowi? Możemy iść?

V: Tak jest liderze! Idziemy!

Cała paczka spacerowała po Seulu, pogoda nie dopisywała, więc na szczęście na ulicach było bardzo mało osób. Chłopaki nie musieli się specjalnie kryć, a im drobny deszczyk nie przeszkadzał. Humory dopisywały wszystkim. Hopie z V się wygłupiali. Jimin.. wydawało się, że faktyczne zapomniał o incydencie z Lottie. Mia tym razem szła z Jinem i rozmawiali w najlepsze o jakiś głupotach. Ricky i Emma obserwowały wszystkich i już niedaleko dormu chłopaków zauważyły mężczyznę z pieskiem.

Emma: Nie byłabym sobą gdybym nie podeszła. Idziesz?

Ricky: No jasne, jaki ten psiak słodki.

Dziewczyny potruchtały w kierunku psa i natknęły się na menadżera, który obserwował całą ekipę spod drzwi dormu. Dziewczyny widząc wzrok menadżera powoli się wycofały do reszty.

Menadżer: Dzień dobry wszystkim- przywitał się bardzo poważnym tonem. Właśnie do was szedłem…

Stevie: To my już lepiej pójdziemy…

12. Warto było?

Wracamy po dłuższej nieobecności :) Przepraszamy i zapraszamy do czytania ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziewczyna wisiała na idolu i trzęsła się ze strachu. Zazwyczaj nie jest strachliwa, ale natłok dzisiejszych wrażeń i nieszczęść tak na nią wpłynął.

Ricky: Pomocy…co to było?

Hope: Już spokojnie - sam był przerażony. W zespole jest znany jako największy cykor, ale nie chciał tego pokazać przy Ricky- jestem przy tobie...

Po tych słowach, w ciemności oboje usłyszeli śmiech Tae.

V: Hahahahah nie mogę! Nasz Hopie nagle stał się taki odważny.

Hope: Czy to byłeś ty?!-narastała w nim agresja. Postawił Ricky na ziemi- Czy ty w ogóle masz mózg?

Ricky: Spokojnie Hoseok, w sumie to nic się nie stało…

V: Żałujcie,że siebie w tym momencie nie widzieliście.. haha mina Ricky.. nigdy tego nie zapomnę!

Ricky: Dobra, jednak nie tak spokojnie. Niech no ja cię tylko dorwę!-dziewczyna już chciała się udać w pogoń za uciekającym dowcipnisiem, ale tancerz chwycił ją za rękę i odwrócił do siebie.

Hope: Faktycznie, daj spokój, jeszcze sobie coś zrobisz, jest ciemno.

Nadzieja i Ricky stali naprzeciwko siebie przez pewien czas. Hoseok ciągle trzymał ją za rękę. Gdy do Ricky dotarło, co się właśnie stało wyrwała rękę i odsunęła się od niego.

Ricky: Emm.. dziękuję za.. pocieszenie.. ja, ja niechciałam się na tobie uwiesić.. pewnie było ci ciężko.

Hope: Hah, nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie haha- Hope próbował rozluźnić atmosferę, ponieważ sam czuł się jakoś dziwnie… przyjemnie, ale dziwnie- nie było tak ciężko jak mogłoby się wydawać. Hahha

Ricky: Ja ci dam! Wyglądam na ciężką?!-dziewczyna się droczyła.

Hope: Chodźmy po te świeczki, reszta tam czeka.

Oboje poszli do schowka, znaleźli to czego szukali i wyszli. W salonie panowała zupełna ciemność, więc światło, które dawały zapalone świeczniki rozjaśniły pokój wystarczająco.

Rapmon: Napiłbym się czegoś, macie jeszcze jakieś picie?

Lottie: Hmm… z tego co pamiętam to cały sok już wyszedł.

Mia: Ale mamy wino. Co wy na to?

Emma: Oooo, super! Tylko nie mamy otwieracza… wiecie jak otworzyć wino na korek nie mając korkociąga?

Ricky: Brian, ty coś na pewno wymyślisz. Wierzę w twoją pomysłowość- dziewczyna wstała by przynieść butelki z kuchni, ale że dzisiaj ma naprawdę nieszczęśliwy dzień, zrzuciła ręką świecznik i wylała na sobie na stopę gorący wosk.

Ricky: Aaaaaaa… kurwa!

Stevie: Ty klniesz?

Mia: Tylko jedno kurwa? Nie poznaję cię. Hahah.

Stevie: Haha dobra, już rozumiem.

Hope: Wszystko w porządku? Bardzo boli?

Ricky: Nie, nie, już przechodzi- dziewczyna przyniosła butelki, Brian je otworzył i nalał każdemu do szklanki.

Lottie: Jak ty to zrobiłeś?

Brian: Kiedyś, jak mi się nudziło widziałem taki filmik na youtube, no i się przydało. Hah.

Wszyscy ze smakiem wypili trunek. Jedną szklankę, drugą.. trzecią. Było już późno, ale wszyscy się ożywili.

Nagle ku zdziwieniu wszystkich, Emma podeszła do Jina i go przytuliła. Jin jak to Jin, który jest niezwykle kochany odwzajemnił uścisk.

Emma: Potrzebuję miłości…

Jin: Oooo.. jaka ty słodka- zachwycał się niczym mamusia

Emma wypuściła go z objęć po czym podeszła do Jimina i zrobiła to samo.

Emma: Czy wy też tak lubicie się tulić? Ale mi się kręci w głowie…

Jimin: Może sobie siądziesz?

Emma: Nie jeszcze mnie tul.

Suga patrzył na zachowanie Emmy i robił się coraz bardziej zazdrosny, choć nie dopuszczał do siebie tej myśli. Podszedł do niej, wziął ją na ręce i posadził na kanapie.

Suga: Ty tu lepiej siedź, jeszcze się przewrócisz, zrobisz sobie krzywdę, albo coś stłuczesz. Jak ty się w ogóle zachowujesz? Wstydu nie masz?-przez rapera przemawiała zazdrość.

Emma: Nie chce tu sama siedzieć… usiądziesz koło mnie? Chociaż na chwilkę. Prooooooszę....

Suga w głębi duszy bardzo się ucieszył z tej prośby, ale wciąż był nieco zły, więc tego nie pokazał.

Suga: No dobra, ale tylko na chwilę-odburknął.

Emma momentalnie objęła go i położyła głowę na ramię Cukra.

Emma: Nie ruszaj się, teraz jest idealnie.

Suga*Tak! Jest idealnie.. ładnie pachną jej włosy i w sumie urocza jest gdy się upije*

W tym samym czasie Ricky gadała z Mią i żaliła się jej. Wspominała byłego chłopaka, szkołę… same niemiłe wspomnienia.

Ricky: Jak on mógł mnie rzucić! Mia… no powiedz mi!

Mia: Czy to ważne? To już przeszłość. Daj sobie z nim spokój. Czemu w ogóle o nim myślisz skoro koło ciebie siedzi twój ideał, czyż nie J-hope jest twoim UB?

Ricky: Mia! Co ty robisz?-zezłościła się- on tu siedzi obok-mówiła już nieco ciszej.

Mia: Nie? To nie Hoseok? A może Bambam jest twoim UB…Chanyeol? Nie pamiętam już-Mia plotła co jej ślina na język przyniosła, nie zastanawiając się ani sekundy.

Ricky: Mia! Zamknij się!-krzyczy na pijaną koleżankę- eee.. Hope.. nie słuchaj jej.. gada jakieś bzdury… nic co powiedziała nie jest prawdą…

Hope: Nie słuchałem jej..a co mówiła-skłamał. Nie chciał by Ricky znowu się zawstydziła i żeby nie czułą się upokorzona.

Ricky: Uff…-odetchnęła z ulgą-nic, nic ważnego. Masz szczęście Mia!

Hope*Ooo, może faktycznie jestem jej UB haha miło by było, lubie poczucie humoru Ricky.. no i jest bardzo ładna. Ale co jeśli to Bambam czy ten przeklęty Chanyeol? Przecież ja od niego lepiej tańczę. Pff*

Mia: A jak tam z twoją głową? Kręci ci się już w głowie?

Ricky: Hah, no co ty, mnie? Popatrz na to- Ricky weszła na półpiętro i stanęła na poręczy.

Rapmonster: Złaź stamtąd! Zaraz zlecisz. Co ty sobie w ogóle myślisz?

Ricky: No co , boisz się?

Rapmon: Ja nie, to nie ja sobie skręcę kostkę. Złaź.

Ricky: Zero zabawy z wami.

Lottie: Myślisz, że jesteś taka odważna stojąc tam? Może skocz.

Ricky: Serio, mam skoczyć? Może ty spróbujesz skoro jesteś taka mądra?

Lottie: Nie wkurzaj mnie.

Ricky: Bo co?

Lottie: Bo sama tam wejdę i cię zrzucę.

Rapmon: Mia, one tak na serio?

Mia: Nie, nie. Lottie jak się upije staje się bardzo „waleczna” i szuka zaczepki, ale spokojnie to nie jest groźne.

Ricky: No to chodź , chodź tu.

Brian: Lottie, gdzie mamy te wszystkie kartony z twoich butów?

Lottie: Leżą w schowku. A po co ci one?

Brian: Mam pomysł!

Jin udał się do kuchni, wyciągnął pełno rzeczy z lodówki i stwierdził, że on coś ugotuje. Do miski wsypał mąkę, dodał mleka, octu, musztardy i coś, co..... w sumie nie do końca wiadomo co to było. Wszystko razem wymieszał i wsadził do mikrofalówki. Ustawił timer i włączył.

Suga: Hyung…wiesz, że nie ma prądu?

Jin: Głupi nie jestem, wiem o tym.

Suga: To jak zamierzasz podgrzać.. to…to coś.

JIn: No w mikrofalówce, ślepy jesteś?

Suga: Ejj Hope!-wstał z kanapy, położył Emmę deikanie na poduszce, przykrył ją kocem i podszedł do tancerza. O co zakład, że zaraz Jin stwierdzi, że mikrofalówka jest zepsuta?

Hope: Niee. No chyba nie jest aż tak pijany… wchodzę w to. To o co zakład?

Suga: O zjedzenie tego co nasz wybitny kucharz przygotował,

Hope aż się skrzywił na samą myśl o tym.

Hope: Może nie całe...łyżka wystarczy.

Suga: Boisz się, że przegrasz?

Jin przez kolejne 10 minut próbował podgrzać swoją nowatorską potrawę. Wciąż klikał jakieś guziki, wyciągał wtyczkę z gniazdka. Majstrował przy czym tylko mógł.

JIn: Mia…chyba wam się mikrofalówka zepsuła!

Suga: Hah! No Hoseok, smacznego!- wstał w triumfalnym geście.

Hope: Ok, zjem to, ale daj mi się na to mentalnie przygotować.

W tym czasie również Stevie zachowywała się inaczej niż zwykle. Zrobiła dwie kanapki, podeszła z nimi do fotela, na którym siedział Kook i podała mu je.

Stevie: Pomyślałam, że mogłeś zgłodnieć…

Kook: Ooo, dziękuje, zaskoczyłaś mnie-maknae faktycznie się zdziwił- zjedz ze mną.

Stevie: W porządku, dziękuję.

Kookie odsunął się na fotelu, robiąc tym samym miejsce dla blondynki i gestem zaprosił ją by siadła koło niego. Oboje ze smakiem zjedli kanapki i siedzieli tak sobie i rozmawiali. Oboje czuli się delikatnie pod wpływem trunku, przez co dobrze im się rozmawiało. Stevie stała się bardziej otwarta i odważna, a Ciastek mniej wszystko analizował i po prostu „był” mówił, co chciał powiedzieć, nie zastanawiając się milion razy czy wypada, czy ona to zrozumie, co sobie pomyśli i tym podobne. Nagle Stevie uśmiechnęła się i pocałowała Kookiego w policzek. Roześmiała się i poszła odnieść talerz. Kook był tak zaskoczony, że nawet nie zareagował. Siedział nieruchomo niczym figurka, zamurowało go. Po chwili dopiero podniósł dłoń do twarzy i pogładził policzek w miejscu, w którym usta Stevie go dotknęły.

Brian tworzył. Obudziły się w nim instynkty artysty. Z pudełek po butach i różnych innych przedmiotów stworzył ogromną budowlę. Sięgała ona lampy wiszącej pod samym sufitem.

Lottie: Emm… skarbie, a co to jest?

Brian: Sztuka nowoczesna! To wyraża moje emocje... moją miłość do ciebie, mój smutek z powodu światowych kataklizmów.. to, to jest dziecko mojej kreatywności.

Rapmon: To mnie zdecydowanie przerasta. Chyba jako jedyny tu jestem trzeźwy- liderowi kręciło się troszkę w głowie, ale uważał że jako lider nie może okazać żadnej słabości, więc starał się jak mógł i stwarzał pozory zupełnie trzeźwego.

V: Łoo..ale nasz lider ma mocną głowę.

Mia: Pff też mi coś, mnie też nic nie jest.

V: Moja dzielna Mia!

Mia: Twoja? Coś mnie ominęło?

Jimin: V łap poduszkę!
V zrobił unik i poduszka uderzyła Mię w twarz.

V: O nie! Atak na moją damę? To wojna!

JImin i Tae tłukli się poduszkami, biegali po całym apartamencie niczym 6-cio letnie dzieci. Głupawka totalna.

Hope: Kookie! Zakład, że Jimin zaraz przewróci Aliena i przydusi go poduszką?

Kook: Niee.. nie zrobi tego. V pomimo że nie wygląda jest dosyć silny.

Hope: Przegrany przez tydzień przygotowuje śniadanie wygranemu.

Kook: A właśnie, chyba przegrałeś zakład z Yoongim… zjadłeś pyszne danie Jina?

Hope: Tak… nawet mi nie przypominaj. To jak, zakład stoi?

Kook: Okej-podali sobie ręce i podbiegła Stevie by je przeciąć.

Stevie: To ja jestem świadkiem zakładu. Kookie wygrasz to- szturchnęła Ciastka, można by nawet powiedzieć, że to takie końskie zaloty. Ciastek nie narzekał. Co jakiś czas Stevie zaczepiała młodego idola, a ten odwzajemniał zaczepki. Gdy Jimin przewrócił Tae i przydusił go poduszką Rapmon się wkurzył i zarządził koniec.

Rapmon: Dosyć tego wszystkiego, Palma wam już odbija, nie myślicie w ogóle. Wszyscy idą spać, ale już- liderowi włączył się tryb rozkazów.

Lottie: Mnie będziesz rozkazywał?

Brian: Kochanie, spokojnie, ja też jestem zmęczony, chodźmy już spać, NamJoon ma rację.

Wszyscy potulnie posłuchali lidera. Ułożyli się na podłodze na kocach. Nie starczyło kocy do przykrycia się dla wszystkich, więc Lottie i Brian użyli jednego. V nie dał spokoju Mii i zmusił ja do dzielenia się kocem z nim. Emmie nie minął nastrój do przytulania, co akurat było przydatne, bo dzięki temu wtuliła się w Ricky i koca starczyło dla obu. Reszta chłopaków spała bez przykrycia.

W nocy ułożenie się nieco zmieniło, bo Stevie przeturlała się koło Kookiego i podzieliła się z nim swoim swetrem pod którym spała. Emma wyrwał koc Ricky i wtuliła się w plecy Sugi, który leżał niedaleko, przez co Ricky marzła. Hoseok gdy tylko zobaczył, że brunetce jest zimno przykrył ją swoją bluzą, ale nie miał odwagi przysunąć się tak blisko, żeby i on okrył się dresem. Tak spali do rana.

Nagle zadzwonił czyjś telefon. Rapmon zerwał się na równe nogi, spojrzał na zegarek i szybko obudził resztę.

Rapmon: Chłopaki! Zaraz mamy próbę! Co zrobimy?

Jimn: Zadzwoń może do managera, że nie przyjdziemy.

Rapmon: I co mu niby powiemy?

Hoseok zerwał się i pobiegł do łazienki.

Jimin: Powiedz mu, że się wszyscy czymś zatruliśmy.

Lider zadzwonił do managera, który bardzo się zdenerwował, ale mimo to dał im dzień wolnego.

Wszystkich bardzo ucieszył ten fakt, ponieważ czuli się jak trupy. Zarówno Bangtanów jak i ich przyjaciół dopadł kac morderca, a to był dopiero początek przykrych konsekwenji.

piątek, 12 sierpnia 2016

[11] Gdy technologia zawodzi...

Następnego dnia szafka w przedpokoju prezentowała się zacnie. Emma za każdym razem gdy koło niej przechodziła w myślach przywoływała rozlany sok i Sugę wycierającego owy sok z jej twarzy. Gdy tylko o tym myślała uśmiechała się i cichutko wzdychała.
Ricky: Co Ci? Czemu się tak szczerzysz?
Emma: A nie… nic takiego,  po prostu mam dobry dzień.
Ricky: A właśnie, jak sobie poradziłaś wczoraj?  Sama składałaś półkę czy ktoś ci pomógł.
Emma zarumieniła się, ale bardziej z radości niż wstydu.
Emma: Hah! Nie zgadniesz kto mi pomógł - odparła dumnie.
Mia: Suga?
Emma: Ej.. psujesz zabawę.. skąd wiesz?
Mia: Nie cieszyłabyś się tak gdyby był to ktoś inny, haha.
Lottie: Hah, a zgadnij czyja to zasługa?
Emma: Twoja?!
Lottie: Hmm.. nie do końca, ale byłam przy tym. Brian zadzwonił do Jimina, żeby któryś z chłopaków ci pomógł i …. Ejjjj zaraz, zaraz. Ich jest 7, Brian zadzwonił do Jimina a i tak przyszedł Suga… wiesz co to może znaczyć…?
Ricky: Aaaaaa.. Emma - zaczęła skakać wokół blondynki - Może on cię lubi!!!
Emma: Nie… pewnie go zmusili…*a może sam chciał… to co wczoraj powiedział i jak się zachował…* a zresztą nie ważne.  Przyszedł, złożył sam szafkę a ja tylko przeszkadzałam, muszę mu jakoś podziękować.
Brian: Ale reszcie chłopaków też by trzeba, bo w sumie o pomoc poprosiłem wszystkich.
Ricky: Dzwonię do Stevie jej o wszystkim powiedzieć.
Emma: To może zaprosimy ich do mieszkania, ugotuję coś pysznego, pogramy na playu.  W końcu obiecaliśmy im, że ich pokonamy!
Lottie: Ja im pokażę mistrza Mortal Kombat, ooo ! I może zagramy z nimi w Aliasa, hah, będzie zabawnie!
Emma: Brian zadzwonisz do Jimina?
Ricky: To wybierz numer, ale ja chce z nim gadać, zdziwi się.
Brian wybrał numer do kolegi i podał telefon Ricky.
Pierwszy sygnał… drugi….. piąty… wkońcu odebrał.
Ricky: Yo, yo! - zaczęła entuzjastycznie - przyjdziecie dzisiaj do nas wieczorem? Chcemy podziękować za wczorajszą pomoc! Będzie żar…
J-hope: Ricky?
Ricky: Emm.. J-hope.. emm… myślałam, że Jimin odebrał… przepraszam, że krzyczałam Ci do ucha -dziewczyna speszyła się momentalnie.
J-hope: Nic się nie stało. Jimin się kąpie po treningu tanecznym. Coś zaczęłaś mówić i ci przerwałem..
Ricky: Tak… ale …*weź się w garść, to tylko rozmowa przez telefon, wcale nie wydaje się jakby nie chciał z tobą gadać, może cię polubi w końcu, choć odrobinę… Pierwszy raz ze mną rozmawia… wcześniej mnie unikał, pora to zmienić!*- Tak będzie pyszne żarcie i gry, przyjdziecie?
J-hope: Chętnie, pamiętam, że rzuciłyście nam wyzwanie w Mortalu.
Ricky: Zmiażdżymy was! Dziewczyny kontra chłopaki, oczywiście my wygramy!
J-hope: Brzmi jak wyzwanie, to do … a o której mamy przyjść?
Ricky: Koło 17?
J-hope: Okej, przygotujcie się na porażkę!
Po tej rozmowie Ricky od razu powiadomiła Stevie, a Emma zabrała się za przygotowywanie posiłku, ale szybko zrezygnowała.
Emma: Aaaaa! To tak nie działa! Czemu nikt w domu nie nauczył mnie gotować… czemu ja się tego w ogóle podjęłam?
Lottie: Żyjesz tam?!
Emma: Ja tak… ale osoba, która zje to co przygotowałam raczej nie…
Mia: A czy Stevie przypadkiem nie lubi gotować?
Emma: Mia! Jesteś geniuszem! Podajcie mi telefon.
Ricky: Złapiesz?
Emma: Nie.. poczekaj podejdę.
Ricky: Za poźno, rzucam!
Emma: Aaaa…. Nie! Brian uważaj!
Ricky rzuciła, na szczęście swoim , telefonem w stronę Emmy nad fotelem, na którym siedział Brian. Na jego nieszczęście, wstał akurat w momencie gdy telefon był nad nim i dostał 5 calowym Sony w głowę.
Brian: Aaaa…. Co to za cegłofon?
Ricky: Przepraszam….. nic ci nie jest? Brian, przepraszam, przepraszam…
Brunetka podeszła do poszkodowanego ciągle błagając o wybaczenie.
Brian: Mia, może ty lepiej zadzwoń do Stevie.. masz telefon przy sobie, tak będzie bezpieczniej.
Ricky: Ale nic ci nie jest? Na pewno cię boli…
Brian: Nie.. nic mi nie będzie… bardziej bym się martwił o twój cegłofon, nie wygląda najlepiej.
Emma: Jakby ci to powiedzieć… chyba wyzionął ducha..
Ricky: O nie Hopie, oddychaj, oddychaj!
Brian: On też ma imię?
Ricky starała się jakoś naprawić telefon, wyglądał jakby przejechał po nim czołg. Cała szybka potłuczona, na kafelkach na podłodze również leżało pełno szkła.
Ricky: Ja wszystko muszę nazywać… ale to teraz nie ważne, bo muszę się na zawsze pożegnać z Hoseokiem.
Dochodziła godzina szesnasta, a cała uwaga była poświęcona poszkodowanym - Brianowi i Hopiemu.
Brian: Przygotujemy mu godny pochówek.
Ricky: Ja nie byłam gotowa na jego stratę, nie pożegnałam się z nim, miałam mu tyle do powiedzenia.
Do żartów dołączyła się Emma.
Emma: Mieliśmy z nim tyle wspomnieć, wszędzie z nami był… To dla wszystkich wielka strata.
Jedynie Mia zachowała zdrowy rozsądek i zadzwoniła do Stevie z prośbą, żeby coś ugotowała i to najlepiej jak najszybciej.
Stevie: Spokojnie, przygotuję coś i punkt 17 będę u was z pysznym jedzonkiem.
Mia: Nie, nie, chodź do nas. My tu mamy co trzeba, a musisz zobaczyć ten cyrk, który odwalają Ricky z Emma i Brianem, można się pośmiać. No i potrzebuję kogoś normalnego, żeby pogadać  bo im wszystkim odbiło, hahha . Nie no żart, ale chodź do nas teraz.
Stevie: Oki, daj mi 5 minut i będę.
Jak dziewczyna powiedziała, tak zrobiła. Za 5 minut była już w holu i podziwiała nowy mebel.
Stevie: Śliczna szafka - wzrok Stevie powędrował na grupkę 3 przyjaciół pochylających się nad stolikiem, na którym leżał zepsuty telefon - Co wy robicie? Modlicie się do niego, czy jak?
Ricky: Zamordowałam Hopiego, jak mam z tym teraz żyć?
Mia: Nie przejmuj się nimi, chodźmy do kuchni.
Lottie: Gdzie mamy zmiotkę, trzeba by pozbierać szkło zanim ktoś w to wejdzie - Lottie nagle udzieliło się dziwne poczucie humoru przyjaciół - To znaczy, muszę pozbierać jego szczątki, przecież nie można ich tak beszcześcić, nie mogą leżeć na ziemi.
Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Mia i Stevie. Pozbierali „szczątki” , odłożyli telefon na bok i poszli się przygotować. Emma podłączyła kontrolery do telewizora, Ricky i Lottie przyniosły gry,  picie i  jakieś przekąski.  Stevie wraz z pomocą Emmy skończyły chorwacką potrawę - Burka i zabrały się za zimne przekąski gdy zadzwonił dzwonek.
Stevie: O nie! Nie zdążyłyśmy…
Mia: Dokończymy później ,najpierw chodźmy się przywitać.
Wszyscy poszli przywitać gości.
V: Mmmmmm.. ale coś ślicznie pachnie, aż zgłodniałem.
Rapmon: Ale od wyjścia narzekasz, że jesteś głodny.
V: No tak, ale teraz zgłodniałem jeszcze bardziej.
Jin: Co gotujecie? Faktycznie pachnie pysznie.
Stevie: Zrobiłyśmy chorwackiego burka..ale nie zdążyłyśmy z przekąskami.
Jin: Mogę pomóc? Lubie gotować.
Stevie: Ahh,  chciałoby ci się?
Jin: Pewnie, umyję tylko ręce i ide.
Kook w tym czasie bardzo uważnie przyglądał się rozmowie hyunga z blondynką.
Kook*Jak on to robi? Czemu ja jej nie zaproponowałem pomocy… Czemu nie mogłem wydusić z siebie słowa?*-Emm. S..Stevie, ja też mogę pomóc - to brzmiało bardziej jak pytanie niż propozycja.
Stevie: Jeśli chcesz to pewnie, kuchnia jest po prawej. Jak się umyjecie to chodźcie.
Gdy ciastek umył ręce i wytarł podłogę na którą rozlał wodę z wiadra, które leżało pod umywalką poszedł do kuchni. Po drodze mijał chłopaków. Którzy już dorwali się do playstation. W kuchni zastał Jina  i Stevie rozmawiających w najlepsze.
Stevie: Mmm to jest pyszne, jak to zrobiłeś?
Kook: Pff...ja też takie umiem zrobć - Ciastek zrobił się zazdrosny o hyunga.
Stevie: Świetnie, że już jesteś – uśmiechnęła się uroczo - zamieszasz proszę ten sos?
Kook: P-Pewnie! *Aish!! Czemu ja się przy niej jąkam? Jest ze mną, aż tak źle? Jung Kook ogarnij się !*
Maknae mieszał sos, co jakiś czas go próbując, był naprawdę pyszny. Stevie okazałą się świetną kucharką, świetną ale niską.
Stevie: Jin… to leży za wysoko. Podał byś mi to, proszę?
Kookiego ogarnęła taka zazdrość  i złość , że jak to usłyszał to walnął pięścią w blat.  Znaczy chciał uderzyć w blat, ale trafił w ucho garnka, wszytsko rozlał i poparzył się.
Kook: Aish… to boli!
Stevie: Kookie, nic ci nie jest? Weź to szybko pod zimną wodę! Aaaa… Ricky pomocy!
Ricky: Nie mogę teraz! Emma idź tam do tych sierot.
Emma pobiegła do kuchni. Stevie schłodziła i opatrzyła ranę młodego zazdrośnika, który pomimo bólu był teraz szczęśliwy.
Kook*Może to żałosne , ale teraz przynajmniej zwróciła na mnie uwagę. Ale ma delikatne dłonie.*
V: Jin!!! Pośpieszcie się ! Umieram z głodu, zaraz zjem ten kontroler jak mi nie dacie czegoś do zjedzenia.
Jimin: Taakkk.. hyung  dajcie już to żarcie.
Rapmon: To może ruszcie dupy i przynieście coś , a nie będziecie krzyczeć po innych.
Brian: Nie, nie wy siedzicie, ja pójdę.
Lottie: Czekajcie , a my wam już przyniesiemy wszystko.
Najmłodszy z bangtanów doszedł już od siebie, razem z Lottie i Brianem zanieśli talerze, sztućce i jedzenie do salonu. Burek wszystkim bardzo smakował, idole zajadali się nim w najlepsze. Po skończonym posiłku nadszedł czas na pojedynek w Mortal Kombat.
Ricky: To tak, gramy chłopaki kontra dziewczyny. Ustalamy w drużynach kolejność  Nas jest pięć, was osiem, więc u nas ktoś gra dwa razy. Gotowi na porażkę?
J-hope: Chyba w snach!
Ricky: Hah, let the battle Begin!
Emma: Dobra, ustalona kolejność? Ja gram pierwsza, kto u was jest pierwszy?
Suga: Ja. Łap pada - rzucił kontrolerem w stronę blondynki.
Emma: Aaa…! W tym apartamencie jest zakaz rzucania jakimikolwiek rzeczami elektronicznymi, ok? Po prostu mamy tu szczęście do niszczenia sprzętu, a raczej Ricky..- gniewnym wzrokiem spojrzała w stronę brunetki.
Ricky: Hopie, spoczywaj w pokoju… Ja naprawdę nie chciałam.
V: Że co?!
Ricky, która nie pomyślała, że inni nie wiedzą o jej dziwnym nawyku nazywania przedmiotów i tym, że inni słysząc Hopie myślą o Hoseoku, kontynuowała.
Ricky: Taakk… jego szczątki leża tam po prawej.
Wszyscy bangtani: Co!?
Ricky: * O nie! Co ja narobiłam! Aaaa jaki wstyd… on się nie może dowiedzieć, że nazwałam mój cegłofon jego imieniem…*
V: Ej patrzcie, to tylko telefon, a nie szczątki prawdziwego Hoseoka.
Rapmon: Co za debil.. serio myślałeś, że leży tam martwy Hope?
V: No ale tak powiedziała…- Jimin rzucił w Aliena poduszką.
Jimin: Ale z ciebie debil hahaha!
Suga: Czy ty nazwałaś swój telefon imieniem naszego tancerza, czy coś źle zrozumiałem?
Ricky: Niee...no co wy...- próbowała wybrnąć - Przecież to byłoby  żałosne - głupkowato się śmieje.
J-hope: Mnie się tam podoba. Haha
Ricky: Ty sobie nie myśl, że to prawda co powiedział Suga! Muszę na chwilę do łazienki - i wybiegła z rumieńcem na twarzy.
Jimin: Brian, powiedz nam na serio, o co chodzi.
Brian: Niee.. ja chyba nie mogę.
Jimin: Ej na brachu, nie bądź taki.
Ricky zza drzwi łazienki: Brian, nawet się nie waż!!!
Brian: Nie.. ona nazywa swoje przedmioty, ale z tego co mi się wydaje, to nie chodziło o wasz zespół.
Ricky przez następne 10 minut chowała się w łazience.
Lottie: Ricky możesz wyjść, oni już dawno o tym zapomnieli. A poza tym teraz twoja kolej w naszym pojedynku. Dokop im, pokaż że dziewczyny mogą wygrać, bo jak na razie kiepsko nam idzie.
Ricky: A z kim mam grać?
Lottie: Z Rapmonem.
Ricky: Na pewno, a nie z Hopem?
Lotte: Spokojnie, ja grałam z Hopem, chodż już .
Ricky: No dobra.. ahh ale wstyd.
Ricky niepewnie weszła do salonu, ale gdy zobaczyła Jimina machającego jej radośnie, aby siadła koło nich i zagrała, humor jej się polepszył. Przez następną godzinę trwał zacięty pojedynek. Koniec końców, po wielu dogrywkach wygrali chłopaki. Wszyscy, łącznie z Ricky, zapomnieli o wstydliwym incydencie z telefonem i świetnie się bawili.
Mia: Ej dziewczyny, patrzcie na Ricky i Hope’a. A ona głupia myślała, że on jej nie lubi. Patrz jak on na nią zerka, jak sobie żartują i w ogóle.
Lottie: No, no, oczu nie może od niej odezwać hahah.
Emma: Suga się tak na mnie nigdy nie spojrzy…
Mia: Aj, daj spokój i tak jest lepiej, bo teraz z toba najwięcej gada, wcześniej to był taki maruda, że nawet cześć nie mógł powiedzieć.
Lottie: Dobra! Wszyscy słuchajcie, skoro skończyliśmy, to ja idę po Aliasa i teraz was rozgromimy, ale troszkę zmodyfikujemy grę i zagramy też na wyzwania, tak będzie zabawniej.
Wszyscy wstali z kanapy, zostali tylko Ricky i Nadzieja.  Hopie spojrzał na Ricky w tym samym momencie co ona na niego, ich wzrok się spotkał. Przez ułamek sekundy patrzyli na siebie , ale gdy do dziewczyny dotarło to co się stało szybko spuściła wzrok i mimowolnie zarumieniła się. Wstała po pada i żeby rozładować napięcie zaproponowała szybki pojedynek.
Ricky: Może szybka walka? Bo koniec końców, nie pokonałam cię jeszcze.
Jimin: Hopie, co ty taki czerwony na twarzy? Hahaha.
Hope: O czym ty mówisz. Jasne Ricky, chętnie cię ogram.
Na stoliku obok Brian z Emma rozłożyli planszę, resztę przekąsek i czekali,  aż brunetka i Hoseok skończą grać.
V: Gołąbki, chodźcie już!
Ricky w głębi spodobało się to przezwisko, ale nie mogła dać tego po sobie poznać, a poza tym nie wiedziała jaka będzie reakcja Nadziei. Ku jej zdziwieniu nie oburzył się.Wykorzystał zaskoczenie dziewczyny i wygrał pojedynek.
Hope: Chodźmy do nich. Przegrani przodem - wstał i przepuścił dziewczynę przodem.
Ricky: Jeszcze się odegram. Już idziemy!
Emma: No nareszcie. Znacie zasady?
Jimin: Nie…
Rapmon: Wytłumacz nam szybko i grajmy, jestem bardzo ciekaw tej gry. Już tak dawno nie grałem w planszówki.
Brian: Cóż jesteśmy chyba jednymi z nielicznych, którzy tak uwielbiają planszówki hahaha. Za każdym razem jak się spotykamy to sobie w coś gramy, a Emma jest naszym „sponsoerm” gier. Ma ich chyba ze sto! – stwierdził wesoło.
Lottie sprawnie wytłumaczyła zasady i zaczęli grać. Wszyscy świetnie się bawili. Najbardziej bawiło ich jednak pokazywanie kalamburów przez Briana. On i jego pokrętne ścieżki wyobraźni… tylko on to rozumie i pojmuje (gdybyście zobaczyli jak pokazywał hasło „papier ścierny”, to padlibyście ze śmiechu). W końcu doszli do wyzwań i pytań. Mia miała zadać pytanie Emmie.
Mia: To..- uśmiechnęła się podejrzanie- Co się wydarzyło się między wami jak Suga przyszedł ci pomóc?
Emma: Ej, co to jest w ogóle za pytanie!? - spojrzała ukradkiem na Sugę - O co ci chodzi?
Mia: Nie mówicie, że zupełnie nic. Od rana chodzisz z tym głupkowatym uśmieszkiem na ustach.
Emma: Nic, o co ci chodzi.  Rozlałam sok, to wszystko.
W czasie gdy dziewczyny się kłóciły Jimin szeptem do Sugi:
Jimin: Nie wnikam co się działo, ale widziałeś reakcję Emmy jak Mia o tobie wspomniała? Cały dzień się uśmiecha.. pewnie myśli o wczoraj haha.
Suga: Tak.. haha może, to urocze.
Jimin: Ale jakby na to nie patrzeć, ty też od wczoraj masz jakiś dobry humor.. to podejrzane.
Suga: Nie drąż i tak nic ci to nie da. Uspokój ciekawość, wyjdzie ci to na dobre.
V jako opiekuńczy kosmita wziął stronę Mii.
V: Emma odpowiadaj szczerze, takie są zasady gry.
Emma: Ale już wszystko powiedziałam! Rozlałam sok, nic więcej. Człowiek nawet nie może się uśmiechnąć, bo zaraz inni mają problem… co za ludzie.
V: Mia, nie przejmuj się, masz rację. Nie zrobiłaś nic złego.
Mia: Tae, o czym ty mówisz?
V: To nie ważne, ważne jest to że ja zawsze będę trzymał twoją stronę.
Mia: Ehh...jak dziecko.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się huk i zgasły wszystkie światła.
Stevie: O nie i co teraz?
Ricky: Gdzieś w tym pomieszczeniu gospodarczym widziałam świeczki, ale ja tam nie pójdę, tam jest okropnie… i śmierdzi starą szmatą.
Mia: Skoro ty je widziałaś, to idź. Najszybciej je znajdziesz.
Ricky : Fuuu..nie chce.. boję się - dodała ciszej.
Hope: To ja pójdę z tobą!
Suga: Przecież ty się boisz ciemności.. i ogólnie wszystkiego…
Hope: Zamknij się! Ricky chodźmy.
I poszli, co chwila potykali się o coś. Z nie wiadomych powodów Tae wstał, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
Rapmon: Pójdę zobaczyć, czy na korytarzu też nie ma światła.
Jin: Dobry pomysł, poczekaj idę z tobą.
Gdy oboje dotarli do drzwi, Monster nacisnął klamkę, popchnął drzwi i .. nic. Nie da się ich otworzyć.
Rapmon: Macie drzwi zamknięte od środka?
Lottie: Nie, mają elektroniczny zamek i są sterowane przez telefon i wifi… o nie! Te pieprzone „inteligentne” domy! Nie wyjdziemy stąd teraz, jak nie ma prądu, to system nie działa.
Jimin: Utknęliśmy tu na zawsze!
Na drugim końcu apartamentu usłyszeli to Ricky i Hope.
Ricky: Ale jak to nie wyjdziemy stąd? - Dziewczyna poważnie się wystraszyła - Bez prądu.. na jak długo? To nie może być prawda… A co jeśli na dole jest jakiś pożar, dlatego nie a prądu, a my tu zostaniemy? - zaczęła poważnie panikować.
Hope w ramach pocieszenia chciał przytulić dziewczynę, pomyślał  że to idealna okazja, gdy nagle coś dotknęło dziewczynę w stopę. Ricky z dzikim wrzaskiem wskoczyła na Hopa, nie myślałam wtedy o niczym.
Ricky: Coś mnie dotknęło, aaaaaa!!!! - dziewczyna wisiała wtulona w idola – Pomocy..- błagała już nieco ciszej.


To be continued… xD 

czwartek, 11 sierpnia 2016

[10] Zły dzień?

Nadszedł dzień sądu dla blondynki. Nie w TYM  znaczeniu oczywiście, ale teraz to sformułowanie pasuje jak ulał do zaistniałej sytuacji.
Mówiąc o blondynce mamy na myśli Emmę, a wspomniany dzień sądu to nic innego, jak wcześniej zapowiedziany przez Ricky dzień, w którym Emma będzie musiała zmierzyć  się z szafką do przedpokoju. Emma jest dziewczyną bardzo inteligentną i zaradną… to na pewno! Lecz złożenie szafki totalni ją przerosło. Nie chodzi tu o lenistwo, czy brak chęci do zrobienia czegoś pożytecznego, nie. Tym razem, ta przeklęta szafka ją po prostu przerosła. Nigdy nie była dobra w takich majsterkowaniach, takimi rzeczami (według niej) powinien zajmować się Brian. Jeśli już mowa o Brianie, to on bardzo chętnie by pomógł w składaniu, ale musiał pojechać do urzędu. Pojawił się jakiś problem z jego paszportem… sam do końca nie wiedział o co chodzi.
 Wracając do dzisiejszego wyzwania Emmy, nie było by tak źle, gdyby ta szafka była z Ikei. Z prostą, zrozumiałą dla wszystkich instrukcją i obrazkami, ale nie! To jest mebel z koreańskiego odpowiednika Ikei i jak na złość poza tym, że meble trzeba samemu poskładać, to ta firma nie ma nic wspólnego z Ikeą... Ani łatwe mocowania, ani przejrzysta instrukcja w języku angielskim ( wszystko po koreańsku w bardzo fachowym języku, przez co Emma miała problem ze zrozumieniem słów ) to jeszcze nie ma w tej instrukcji żadnych obrazków, sam tekst, tylko krzaczki. A raczej ludziki.. hangul wygląda jak ludziki, chińskie znaki to krzaczki.
 Zastanawia was jeszcze pewnie czemu w wynajętym apartamencie na wakacje, dziewczyny muszą same składać szafkę. Hmm.. w sumie to jest dobre pytanie, bo mężczyzna, który jest właścicielem nic im nie wytłumaczył. Parę dni po wprowadzeniu się, zapukał do drzwi,  wniósł pudło do pokoju i powiedział, że jeśli chcą mieć półkę na buty to muszą ją sobie złożyć. Natomiast jeśli jej nie chcą, to też muszą ją złożyć, bo ma to być mebel do tego apartamentu i jak go nie złożą, to będą musiały więcej zapłacić za wynajem. Koniec i kropka. Dziewczyny już nawet nie dopytywały się "dlaczego i o co w ogóle chodzi" , to co powiedział i tak nie miało sensu a one miały jeszcze jet laga, więc dalszy dialog mógłby tylko wszystko bardziej skomplikować. Tak powiedział i musiały się z tym zgodzić.
 Tak więc, Brian siedzi od rana w urzędzie i próbuje coś załatwić. Lottie poszła z nim dla towarzystwa żeby było mu raźniej. Ricky i Mia poszły do księgarni, a Emma została sama w domu.
Brian dzwoni do Emmy.
Brian: Cześć… i jak tam? Dajesz sobie jakoś radę?
Emma: Emm.. no tak.. znaczy.. nie umiem nawet zacząć, ale heh.. chyba sobie poradzę [w tle słychać trzask] Aish!!! Kogo ja oszukuję, nie dam rady, to jest jakieś piekło. Briannnnnn , pomocy!
Brian: Chętnie bym Ci pomógł, ale naprawdę muszę to pozałatwiać… poczekaj mam pomysł! Daj mi chwilę, nie wychodź z domu, nie skacz z okna z rozpaczy. Już wiem jak Ci pomóc!
Emma: Co?! Serio? Jak ? Co ty znowu wymyśliłeś?
Brian: O nic się nie martw! Rozłączam się. Papa.
Brian zadzwonił do Jimina. Jest niedziela wiec może chłopaki nic nie robią. Nic związanego z ich pracą.
Jimin: Yo ziomek!  Co tam?
Brian: A no cześć cześć. Hej , bo mam sprawę. Potrzebuję waszej pomocy.
Jimin: Jasne, wal! O co chodzi?
Brian: W sumie to nie ja jej potrzebuje, a Emma. Bo została sama w apartamencie i musi poskładać półkę do pokoju, ale ma z tym duży problem. Miałby ktoś z was czas, żeby jej pomóc?  Ja bym to chętnie zrobił, ale mam parę ważnych spraw do załatwienia, reszta dziewczyn wyszła, a Lottie jest ze mną.
Jimin: Emm.. tak myślę, że ktoś z nas przyjdzie. Nie przejmuj się, nie zostawimy jej z tym samej .
Brian: Dzięki wielkie! Jestem wam coś winien, nie wiem jak wam się odwdzięczyć!
Jimin: Nie ma sprawy dla ziomala wszystko. Trzymaj się i niczym nie przejmuj. Nara !
W dormie u chłopaków:
Jimin: Słuchajcie. Jest sprawa. Piękna blond niewiasta siedzi sama w apartamencie i potrzebuje pomocy. Ktoś chętny?
Najpierw wszyscy siedzieli cicho, ale gdy dotarło do nich co powiedział rzucili się.
Wszyscy: Ja! Ja! Wybierz mnie!. Ja chce!
Jin: A o co chodzi dokładnie?
Rapmon: Czy ona nie umie odkręcić słoika czy to jakiś poważniejszy problem?
V: Niewiasta w opałach. Gdyby to była Mia nie dopuścił bym, żeby miała jakikolwiek problem.
J-Hope: Blondynka? Chodzi o Emmę? Co się stało? Bardzo chętnie jej pomogę.
Suga: A nie możecie iść wszyscy skoro chcecie?
Jimin: A ty nie chcesz?
Suga: Mogę iść, ale nie będę się z wami o to bić. Nie mam 5 latek żeby się tak zachowywać.
Kook: A nie chodzi o Stevie? Ona też jest blondynką.
J-hope: No w sumie racja.
Jimin: Nie, nie.  Z tego co mówiła Stevie, to ona odwiedza rodzinę w ten weekend więc jej tu nie ma. Chodzi o Emmę. Musi złożyć szafkę do pokoju a nikt inny nie może jej pomóc.
J-Hope: A co z Ricky? Jej tam nie ma.
Jimin: Aaaaaaaaaa za dużo pytań! Nie wiem, nie ważne! Emma, szafka, apartament, sama, kto pójdzie? Zrozumiałe?!
Jin: Losujmy.
Rapmon: V ty masz notes. Zrób losy, tylko nie oszukuj. Kto wylosuje kartkę z imieniem Emmy, pójdzie jej pomóc.
Alien przygotował losy, wrzucił je do miski i podał każdemu, żeby wylosował. Ku ogólnemu zdziwieniu, „szczęśliwy los” wyciągnął Suga. Osoba, której najmniej zależało.
Suga: Skoro los tak chciał, to pójdę. Podaj mi tylko moją czapkę - zwrócił się do Kooka
Kookie popatrzył na czapkę leżącą koła niego i wybuchnął śmiechem. Suga nie miał pojęcia o co chodzi, ale reszta chłopaków szybko załapała.
Kook: Łap swojego kondoma!
Suga: A no tak.. bardzo śmieszne - powiedział to niby sarkastycznie, ale z trudem ukrywał uśmiech. Wyszedł z dormu spojrzał jeszcze raz na czapkę *Emma też miała takiego kondoma ostatnio* uśmiechnął się, tym razem szeroko i poszedł.

 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ding dong! Zabrzmiał dzwonek w apartamencie.
Emma: O..! Czyżby Brian przyszedł mi pomóc? Ale czemu nie wchodzi... Może zapomniał kluczy? No nic. Już idę! -krzyknęła w stronę przedpokoju.
Blondynka otworzyła drzwi i nie patrząc nawet kto przyszedł, rzuciła się chłopakowi na szyję.
Emma: Ahhh! Dziękuję, ze przyszedłeś! Sama w życiu bym sobie nie poradziła, jesteś cudowny że wróciłeś mi pomóc, a co z urzędem?
Suga bardzo się zdziwił, ale nie wyrywał się z uścisku dziewczyny.
Suga: Emm.. Jaki urząd? I chyba nie na mnie czekałaś, sądząc po twojej reakcji.. na mnie byś się tak nie cieszyła raczej..
Emma się zmieszała, ale nie mogła dać tego po sobie poznać.
Emma * O nie ! Co ja narobiłam... ale wstyd! Co on tu robi? Dlaczego on? Przecież mnie nawet nie lubi.. pff.. Ale nie, muszę wyjść z tego z dumą, nie dam mu satysfakcji, z tego że ma rację! A niech się zawstydzi ! *
Emma: Niby czemu? Przecież widziałam przez wizjer kto stoi na korytarzu. *Uff wybrnęłam jakoś*
Po prostu cieszę się, ze przyszedłeś mi pomóc.
Suga spojrzał na drzwi i zaśmiał się.
Emma: Co cię tak bawi?
Suga: Nie macie wizjera w drzwiach - chłopak uśmiechnął się po raz kolejny na myśl o miśku jakim obdarzyła go Chorwatka.
Emma: Nie ważne! Wejdź do środka, nie stój tak na zewnątrz.
Oboje weszli do mieszkania, Suga przeczytał instrukcję i razem z drobną pomocą Emmy poskładali szafkę.
Suga*Może ona nie jest taka egoistyczna..w końcu poprosiła o pomoc… mogła odmówić jak mnie zobaczyła, a ona.. nawet się na mnie rzuciła. Hahah*
Emma: Chcesz może coś do picia? Złożyłeś to cholerstwo prawie sam, musisz być zmęczony.
Suga: Soku bym się napił. *jeśli mi szczerze podziękuje, to zmienię o niej zdanie, wyglądała dzisiaj uroczo… nieporadnie, ale uroczo, starała się, gdyby była takim samolubem jak mi się wcześniej wydawało to nie starałby się tak*
Emma przyniosła swojemu biasowi szklankę z sokiem i przez moment nad nim stałą i patrzyła jak on ze starannością składa kawałek papieru który trzymał w ręce. Wyglądał na bardzo zamyślonego.
Emma: Przyniosłam ci so…-Emma zrobiła krok w stronę chłopaka i zahaczyła stopą o dywan. Straciła zupełnie równowagę i poleciała w stronę Min Yoongiego oblewając sokiem siebie, jego, podłogę i fotel, a na to wszystko upadła na kolana idola. Jakby tego było mało, nie upadła z gracją jak to bywa w filmach. Poleciała na twarz, brzuchem leżała na kolanach rappera ,a łokieć wbiła mu w brzuch .
Emma: Co za żenada… Przepraszam…- skryła twarz w dłoniach
Suga: Wyglądasz tak żałośnie, że nawet nie potrafię się na Ciebie zezłościć.
Emma: Dziękuję…chyba.
Suga zaczął się śmiać, pomógł jej wstać i wytarł rękawem bluzy sok z twarzy dziewczyny.
Emmie niemal, że stanęło serce. Sama nie wiedziała czy ze wstydu, czy z tego że jej bias wytarł jej twarz swoją bluzą.  Przez moment stali tak naprzeciwko siebie i patrzyli.
Suga: To ja przepraszam, oceniłem cię z góry, a jesteś zupełnie inna. Szczerze mowiąc nie lubiłem cię na początku, ale jak widać pierwsze wrażenie jest mylne.
Emma: Nie wiem co powiedzieć, bo ja właśnie miałam wrażenie, że od początku mnie unikasz.
Suga: Trochę tak było, ale to dlatego, że miałem takie samo wrażenie o tobie… Hah bardzo dobry sok, mogę jeszcze ? Bo większość jest na podłodze i na tobie.
Emma: Haha tak pewnie - dziewczyna poszła do kuchni po kartonik z sokiem i przy okazji przyniosła szmatkę- masz powycieraj się troszkę.
Suga: To może przynieś jeszcze coś do podłogi, bo jak Ricky zobaczy, że lepi się podłoga i fotel to dostanie szału, z tego co zauważyłem, jest pedantyczna w niektórych sprawach.
Emma: Hahah faktycznie!
Emma przyniosła jeszcze dwie szmatki, wiaderko z wodą i gdy skończyli wszystko czyścić zadzwonił telefon Yoongiego.
Suga: Tak?
Jimin: I jak, złożyliście półkę? Mam nadzieję, że tak, bo V zepsuł playstation i jesteś nam potrzebny.
Suga: Taaak… już wracam -odpowiedział niechętnie i rozłączył się - Muszę już iść, dziś jest chyba jakiś dzień „ Suga pomaga” czy coś w tym guście..
Emma: Hahah, chyba nie często jest taki dzień, więc trzeba korzystać - droczyła się dziewczyna- Dziękuję!
Suga: Spoko! Papa! - Idol założył słuchawki i wyszedł.
Zamykając drzwi za Sugą, Emma spojrzała na nie.
Emma: Przeklęty wizjer!

wtorek, 9 sierpnia 2016

Wybaczcie nam!!! Już niedługo zaczną się pojawiać kolejne rozdziały.

Hejka wszystkim czytelnikom! :D
Bardzo przepraszamy, ze od tak długiego czasu nic nowego nie wstawiłyśmy, ale nie wynika to z naszego lenistwa, czy co gorsza braku pomysłu ^^ , po prostu ostatnio nie było czasu żeby się spotkać i coś naskrobać.
Hmm... wybaczycie nam?
Może chcielibyście pare faktów lub ciekawostek o naszych postaciach?
Hah, nie macie wyboru i tak je wstawimy. :P
To tak: zacznę od Mii:
Jest to dziewczyna, jak już każdy wie, z Włoch, raczej nieśmiała, skromna bardzo inteligentna, ale nie brakuje jej włoskiego temperamenciku, takiego wiecie, hmm no ma swój charakterek. Uwielbia czytać książki, a nawet jest autorka książek. Ma młodszą siostrę i bardzo kocha koty.
Trochę o jej wyglądzie. To tak, ma długie , ciemno-brązowe falowane włosy, brązowe oczy, 170 wzrostu. Ubiera się ładnie, ale nie jest typową maniaczką mody, ubiera co jej się podoba, tak żeby pasowało do siebie.
Mia nie interesuje się zbytnio k-popem, wie o nim tyle co opowiadają jej Emma i Ricky, a opowiadają jej dużo. :D

Teraz czas na Emmę. Jest ona blondynką, o falowanych, dość długich włosach 9 takie za łopatki) jasne, niebieskie oczy i jasna cera, jak to na blondynkę przystało. Pochodzi ona z Chorwacji, ma bardzo bogatych rodziców, ale to nie wpływa na jej charakter, absolutnie nie jest rozpuszczoną dziewuchą. Docenia pracę rodziców i wie, ze pieniądze nie spadają z nieba. Jest bardzo sympatyczna i energiczna. Interesuje się kpopem, ale nie jest taką "psycho-fanką". Jej ub to Suga z BTS ( co już pewnie zauważylicie w poprzednich rozdziałach :D ) Razem, z Ricky uczyły się koreańskiego i obie interesują się psami. Sporty z psami jak agillity i ich tresurą. Emma , tak jak zresztą i Mia , jest raczej leniuszkiem i poranne wstawanie sprawia tej dwójce największe problemy.

Ricky to energiczna dziewczyna. Około 170 wzrostu, ciemne proste włosy, takie do łopatek, ciemniejsza karnacja od Emmy, oczy bardzo ciemnobrązowe i delikatne piegi ( jak to na Irlandkę przystało ) Jak już wcześniej wspomniałyśmy lubi psy, ale też sporty. Trenowała kiedyś karate, teraz teakwon-do , lubi biegać i ćwiczyć w domu. Dba o zdrową dietę i zdrowy styl życia , ale też nie do przesady. Rówież ma bogatych rodziców- lekarzy, dzięki czemu mogła sobie pozwolić na wakacje w Korei.  Słucha kpopu, a jej UB to J-Hope z BTS.

Brian to chłopak Lottie, Jest francuzem o blond włosach, mocno zarysowanych kościach policzkowych, Nie należy do wysokich, ale za to jest bardzo wysportowany i świetnie zbudowany. Brian to chodząca kreatywność. Nie ma rzeczy, na którą by nie znalazł sposobu, jeśli pojawi się jakiś problem on zawsze zaradzi swoimi niekonwencjonalnymi pomysłami, a na dodatek gra na gitarze i razem z Lottie trenuje karate. Brian to prawdziwy człowiek renesansu z poczuciem humoru.
Lottie jest Niemką. Jest niższa od Briana, ma rude proste włosy i idealną prostą grzywkę. Ubiera się bardzo ładnie, lubi sporty i naukę. Chce być w przyszłości lekarzem,

Cała grupka przyjaciół poznała się w czasie wolontariatu w Meksyku.

Na razie tyle, jeśli macie jakieś pytania odnośnie postaci,śmiało piszcie komentarze, chętnie odpowiemy. Kolejne rozdziały pojawią się już wkrótce, więc zachęcamy do czytania ! :D
Trzymajcie za nas kciuki, bo jeszcze nie mamy wprawy w prowadzeniu bloga , hah :D
Fighting! ^^