Zanim przeczytacie rozdział przyjmijcie nasze przeprosiny..! Długo było tu cicho, ale tak to już czasem bywa. W ferie przygotujcie się na wielki powrót naszego teamu! Nowe rozdziały, nowe przygody i jeszcze więcej śmiechu niż dotychczas!
Kochani fani, wiemy, że jest Was tak mało, że można Was zliczyć na palcach jednej ręki i w sumie chyba wszyscy czytający to nasi znajomi, ale pisanie dla Was jest czymś wspaniałym! To, że w ogóle chcecie nas czytać jest dla nas dużą motywacją :) Kochamy Was <3
Zapraszamy do lektury...
Zapraszamy do lektury...
3..
2..
1..
Brian: * Może jak będę
tu długo siedział to strażnik sobie pójdzie… muszę mieć jakiś plan awaryjny,
jakby mnie znowu przyłapał. Będę udawał zagranicznego reportera! Przecież nie
muszę znać koreańskiego za dobrze.*
Brian po cichu wyszedł z kabiny i umył ręce. W sumie sam nie
wiedział czemu, może podświadomie oddalał moment spotkania strażnika na holu?
Podszedł do drzwi z łazienki, uchylił je lekko i zajrzał na korytarz. Prawa
strona pusta, lewa.… też. Brian poprawił koszulę i wyszedł. Szedł przez
korytarz nasłuchując przy każdych drzwiach, w poszukiwaniu znajomych mu głosów
kuloodpornych. Zobaczył, że jedne drzwi się otwierają i wychodzi z nich
menadżer, Brian błyskawicznie schował się za rogiem
Brian *Uff.. było
blisko. Hmm… skoro menadżer wyszedł, to oznacza że chłopaki są tam sami i razem
wymyślimy co dalej.*
Blondyn upewnił się, że menadżera już tam nie ma i pobiegł
do salki ćwiczeń idoli.
Otworzył drzwi i zobaczył Rapmonstera rozmawiającego ze
strażnikiem i Jimina, który już szykuje się żeby go przywitać. Brian dyskretnym
gestem pokazał Chim chimowi , że ma udawać że się nie znają i że muszą uważać
na strażnika. Na szczęście, Chim chim szybko załapał o co mu chodzi i na
poczekaniu coś wymyślił.
JImin: Ooo… a to jest Pan…. Robert… On miał nagrywać nasz dance practise… emm tam
jest kamera, może pan się z nią zapoznać.
Rapmon: Ee.. W takim razie my się zabieramy do pracy. Miło
było z panem porozmawiać, miłego dnia życzę - i odprowadził nieco zdezorientowanego strażnika do drzwi.
V: Uff ale nam się udało… Robercie hahahaha
Jin: Brian, jak ty to zrobiłeś??
Brian: Sam nie wiem, jak mi się to udało... Ale teraz to nie jest najważniejsze. Jimin.. Robert,
serio? Przecież strażnik i tak mnie nie zna, mogłeś powiedzieć do mnie po
imieniu.
Jimin: Ale tak było śmieszniej!
Brian *facepalm* :
Heh. Dobra, dobra, lepiej mi powiedzcie co się stało. Nie odbieracie
telefonów, ani nic, dziewczyny wychodzą z siebie, myślą że się na nie
obraziliście, ale mam nadzieję że nie mają racji..
Bangtani: Nie no co Ty!!
Bangtani: Nie no co Ty!!
Hope: Menadżer odciął nam kontakt ze światem. Brak
telefonów, internetu i mamy zakaz spotykania się z wami….
Suga: Lepiej żeby cie tu menadżer nie zobaczył…
Brian: Chyba mam pomysł. Ale najpierw mi powiedzcie czy
serio nagrywacie to dance practise?
Suga: Tak, ale nie ma kto nagrywać. Jak ustawiamy kamerę nieruchomo to się nie mieścimy w kadrze.
Brian: To ja was nagram, znam się co nieco na tym, a w tym
czasie pomyślę jak przekonać do nas waszego menadżera.
Kookie: To co? Zaczynajmy! Brian, kamera leży w rogu, ładuje
się.
Brian nagrywał , chodził po całej Sali. To zbliżenie, to z
daleka, to jedna osoba, to wszyscy.
Zachowywał się jak profesjonalista, dowodził chłopakami, a oni słuchali się go jak posłuszne
szczeniaczki.
Gdy skończyli nagrywać chłopaki poszli się przebrać i napić,
a Brian na szybko poskładał filmik w całość. Nikt z obecnych nie zauważył, że
całej tej sytuacji przygląda się menadżer. Stał w drzwiach, ale nic nie mówił.
W końcu podszedł do Briana.
Menadżer: Nie pytam już jak się tu dostałeś i czemu to
wszystko robisz, ale pokaż mi proszę efekt końcowy tego całego cyrku.
Brian, aż odskoczył z przerażenia.
Brian: W sensie, że filmik mam pokazać.. proszę Pana?
Menadżer: Tak, o to właśnie proszę.
Blondyn podłączył kartę, załadował swoje dzieło na laptopie
i gdy wszyscy zebrali się około niego puścił
je.
Wszyscy stali jak zamurowani, Na koniec menadżer zaczął
klaskać.
Menadżer: No, no masz szczęście, że nie zmarnowałeś naszego czasu.
Brian: Emm.. dziękuję, chyba… - chłopak był nieco zmieszany.
Men: Namjoon ,
przyprowadź go do mojego gabinetu za 5 minut.
Rapmon: Tak jest.
Menadżer wyszedł z sali nie patrząc na nikogo i nie żegnając
się.
Brian: Trochę się boję.. O co może mu chodzić? Myślicie, że
był zły, czy był bardzo zły? Wy go lepiej znacie.. Powiedzcie coś! - Brian
jeszcze nigdy nie był taki zestresowany, co zauważyli również bangtani.
Jimin: Spokojnie stary, przecież nie może ci nic zrobić.
Suga: Poza oskarżeniem go o wtargnięcie nielegalnie do
wytworni i tym podobne...
Hopie: Nie strasz go hyung..
Wszystko będzie dobrze!
Rm: Chodź młody, lepiej żeby nie czekał na ciebie zbyt
długo.
Brian szedł za liderem jak na skazanie. Bał się, że będzie
miał problemy, bo faktycznie nie powinno go tu być. Wcześniej o tym nie myślał,
ale mógł wpakować w większe kłopoty nie
tylko siebie ale i chłopaków.
Rapmon wskazał na drzwi.
Rm: To tutaj, trzymaj się - otworzył mu drzwi i odprowadził
go wzrokiem .
Brian kiwnął mu głową i zniknął za ścianą.
.....................................................................................................................................
Men: Usiądź proszę.
Brian był bardzo spięty, ale starał się tego nie pokazywać.
Men: Chciałem porozmawiać z tobą na osobności, bo mam dla
ciebie pewną propozycję. Jak pewnie zauważyłeś, chłopaki nie maja kamerzysty
ponieważ nasz poprzedni operator musiał.. odejść. Brian*brzmi jakby go zamordowali czy coś....*- A dzisiaj bardzo nam
pomogłeś, pomimo że nie powinno cię tu być, dobrze się spisałeś.Co prawda twoje
zachowanie nie było godne naśladowania, ale wykazałeś się sprytem, inteligencją
i zaradnością, a na dodatek masz talent. Pewnie nie powiesz mi, jak udało Ci
się przejść, przez strażników i recepcje...
Brian: Dziękuję... Chyba... Albo przepraszam? Sam już nie
wiem, co mam powiedzieć.
Men: W dodatku całkiem nieźle mówisz po koreańsku. Tak, to
były komplementy, chciałbym ci zaproponować u nas posadę, jako kamerzysta i
fotograf. Mówię oczywiście o bangtanach.
Byłbyś zainteresowany?
Brian: Ojejku, ojej... ale moment! -ocknął się - Pod jednym malutkim
warunkiem.
Men: Tak? Słucham.
Brian: Proszę pozwolić
chłopakom widywać się z resztą moich przyjaciół. Widział ich Pan przed domem
chłopaków..- ściszył głos, bo nie był
pewien jak menedżer zareaguje.
Men: Nie jestem co do tego przekonany. Boję się skandalu.
Brian: Jeśli mogę
przerwać... Widywaliśmy się z kuloodpornymi od początku wakacji i nikt nas nie
widział. Z całym szacunkiem, ale nawet Pan nie miał o tym pojęcia, a za razem
chłopaki nie zaniedbywali swoich obowiązków.
Men: Hmm faktycznie.. przez ostatnie 1,5 tygodnia chłopaki byli
bardziej zmotywowani i ciężko pracowali... Dam ci znać jutro co postanowiłem, a
ty wtedy zdecydujesz się czy przyjmiesz moją ofertę. Idź pożegnać się z chłopakami,
ale jeszcze nic im nie mów!
Brian: W porządku, dziękuję bardzo i do usłyszenia.
Men: Do widzenia.
Brian wyszedł z gabinetu bardzo zadowolony, nucił coś pod
nosem. Jak pomyślał o tym, jak dziewczyny się ucieszą z tej nowiny, to aż
podskoczył z radości. Wszedł do sali treningowej zespołu, z uśmiechem na
twarzy.
Jin: I co ? I co?
V podbiegł do chłopaka i oglądał go z każdej strony.
V: Jesteś cały! W końcu wróciłeś, myślałem że już nie
wrócisz... Jak nasz poprzedni kamerzysta -
poszedł na taką rozmowę, to już go później więcej nie zobaczyliśmy….
Brian*hah! Czyli
jednak!*
Jimin: Powiedz nam
coś, jak było?
Brian tajemniczo się uśmiechnął pomachał na pożegnanie i
wyszedł.
......................................
Lottie: Gdzie on poszedł? Beze mnie! Pfff pewnie mnie
zdradza. Jakaś koścista Chinka, albo inna skośno-żółta, jest teraz w objęciach tego podłego chłopaka!
Mia: Nieeee, na pewno nie . Jestem pewna, że miał coś
ważnego do załatwienia i jak wróci to nam o tym opowie.
Dziewczyny zajmowały się swoimi sprawami. Ricky myła
naczynia, bo dzisiaj była jej kolej, a nienawidziła tego chyba najbardziej ze wszystkich domowych obowiązków. Mia
czytała sobie książkę a Emma jej przeszkadzała.
Lottie chodziła wścieka w kółko po apartamencie i coś mamrotała pod nosem.
W momencie gdy Mia już nie mogła wytrzymać i z trzaskiem zamknęła książkę, do
holu weszła Stevie.
Stevie: Cześć wszystkim! - dziewczyna pochyliła się by
odwiązać buta. Ricky, która była w tym czasie w kuchni usłyszała huk a potem
krzyk dziewczyny i śmiech Briana.
Brian: Hahahhahah przepraszam, hahaha nie mogę, nie
chciałem.. Żałuj, że się nie widziałaś w tym momencie. Hahahhahah, wszystko w
porządku? -podał jej rękę i pomógł wstać.
Stevie: Hahahhahah moja dupa, ale to boli hahah.
Brian: Nie uwierzycie
co się stało!
Lottie: Co!? To że
uderzyłeś Stevie drzwiami? To już wiemy,
nic ciekawego...*napięcie rośnie*
Brian: Nie, nie to.. - poczuł się zgaszony, ale entuzjazm mu
nie opadł - chodźcie do salonu i wam wszystko opowiem.